Aby zapisac się na event napisz na mi na hwrs wiadomość.
Temat: Event- zapis
Wiadomość: Chciałbym zpaisac moje wilka (tu imie) na event
Jeśli masz pytania odnośnue ventu również pisz do mnie (ala kociara).
Zapisani:
- Red Love
- Loony
- Amber Heart
- Samantha
Rozpoczynamy event! Cały czas można się zapisywać. Tłumacze zasady:
Każdy dostaje przydzielonego przeciwnika. Jest opis przeciwnika jakie ma moce itp. I trzeba napisac opowiadanie o walce. Opowiadanie które będzie najlepsze tzn. wilk bedzie zadawał najlepsze ciosy wygrywa! Nagroda jest... Niespodzianka ;)
Oto przeciwnicy dla zapisanych aktualnie:
Imie: Drago
Rodzaj: Smok umysłu
Żywioł: Umysł
Wiek: 100000000000 (nieśmiertelny)
Opis: Drago choć nie odznacza się siłą jest bardzo mądry i zręczny. Nie łatwo go oszukac a praktycznie jest to niemożliwe. Umie się odrodzić pozadanym siosie w serce. Z oczu potrafi wystrzelić rażący laser który spali cie i zabije.
Walka: z Loony'm
Imie: Corto Mózgo (xD)
Rodzaj: Smok siły
Żywioł: Walka
Wiek: 300000056395 (nieśmiertelny)
Opis: Corto raczej nie odznacza się mądrością i łatwo go przechytrzyc. Jednak gdy ci się to uda on odda swoją siłą która jest zdolna zabić. Z ust trsyka trucizną a w pazurach ma jad. Jego słabą stroną sa stopy na których ma łaskotki...
Walka: z Red Love
Imie: Snow
Rodzaj: Gryf Zimy
Żywioł: Zima
Wiek: 300000056394736725135 (nieśmiertelny)
Opis: Snow jest bardzo silnym i niebezpiecznym gryfem. Zabija wsyztsko i wszytskich. Najczęściej zabija przy uzyciu mocy zamrażania więc podczas walki warto miec ochrone w postaci.... Właśnie czego? tego nikt nie wie... Oprócz tego Snow ma jad w swoich ogromncyh pazurach.
Walka: z Amber Heart
Imie: Stevean
Rodzaj: Robot Śmierci
Żywioł: Śmierć
Wiek: 4
Opis: Steaven jest na wsyztsko odporny... Prawie. Nie jest odoporny na smierc gdyż jest śmiertelnikiem. Pokonac go moze tylko zestarzenie się i śmierć.
Walka: z Wenus

Imie: Earth
Rodzaj: Smok Ziemi (i Urodzaju)
Żywioł: Ziemia, Urodzaj
Wiek: 1000000 (nieśmiertelna)
Opis: Earth nie używa raczej żywiołu urodzaju... Nie lubi dobra itp. Ma kore zamiast skóry... A kore można tylko spalić. To jedyna broń na nią... Jednal Earth uodparnia się powoli na nią więc jden atak nie ejst w stanie jej zabić.
Walka: z Samanthą
Walki:
Od Loony'ego "Walka o honor"
Dzień był jakiś dziwny. Zwykle ciepły jesienny poranek stał się zimny, mglisty i ociężały. Czułem w kościach, iż coś się dzisiaj wydarzy, coś niezwykłego. Przechadzałem się w pobliżu wodospadu Murugi. Szum także wydawał się być innym, niespokojnym, chcącym przekazać mi jakąś wiadomość. Nastawiłem uszu. Doszedł mnie cichy szelest, dochodził zza mojego grzbietu. Zwróciłem się napięcie w stronę niepokojącego odgłosu. Przede mną stał smok, nie widziałem go, lecz czułem go. Przeciwnik zaczął mnie okrążać, wydawał z siebie nieprzerwany, wściekły syk. Obnażyłem kły, aby wiedział, iż to nie przelewki. Bestia skoczyła mi dziko do gardła, wykonałem jednak zgrabny unik, sunąc na bok. W głowie zacząłem opracowywać styl i plan walki z przeciwnikiem. Zwinnie wdrapałem się na grzbiet wroga unikając jego ostrych pazurów, zadał mi jednak jeden cios w tylną łapę. Nie pozostając dłużnym dziabnąłem swymi wydłużonymi kłami smoka w kark. Bestia zaczęła się szarpać i wyrywać, lecz z każdym swoim ruchem moje zębiska zagłębiały się coraz bardziej. Z mojej rany na udzie zaczęła cieknąć krew. Odczepiłem się od smoczyska, z reguły lubię się bawić swoją ofiarą. Sącząca się z karku krew osłabiła nieco gada. Zaczął miotać laserami we wszystkie strony. Zręcznie unikałem śmiercionośnych ataków bestii, jednak jeden z laserów trafił w mą przednią łapę. Mocno zaciśnięty bandaż zatrzymał na szczęście truciznę w jednym miejscu. Kiedy przylgnąłem do ziemi mój wzrok zawędrował w krzaki, dostrzegłem coś błyszczącego, coś jakby kawałek lustra.
- I 1:0 dla mnie... - szepnąłem do siebie i zacząłem czołgać się w stronę krzewów.
Ująłem w łapy przedmiot. Ruszyłem z powrotem na pobojowisko. Kiedy przeciwnik mnie ujrzał wycelował we mnie lasery. Ochroniłem się kawałkiem szkła, które odbiło promień i zabiło istotę. Zostawiając zwłoki na pastwę losu ruszyłem do Red Love po jakieś leki oczyszczające rany i świeże bandaże. W jaskini medycznej siedział Alfa II, Rock N Roll.
- Siema, stary. - przywitałem się z uśmiechem.
- Heya Loony. - odparł przybijając piątkę ogonem.
- Słyszałem o młodych, gratki. - rzuciłem spuszczając wzrok.
- I 1:0 dla mnie... - szepnąłem do siebie i zacząłem czołgać się w stronę krzewów.
Ująłem w łapy przedmiot. Ruszyłem z powrotem na pobojowisko. Kiedy przeciwnik mnie ujrzał wycelował we mnie lasery. Ochroniłem się kawałkiem szkła, które odbiło promień i zabiło istotę. Zostawiając zwłoki na pastwę losu ruszyłem do Red Love po jakieś leki oczyszczające rany i świeże bandaże. W jaskini medycznej siedział Alfa II, Rock N Roll.
- Siema, stary. - przywitałem się z uśmiechem.
- Heya Loony. - odparł przybijając piątkę ogonem.
- Słyszałem o młodych, gratki. - rzuciłem spuszczając wzrok.
Od Samanthy
Szłam lasem. Niebo, pokryte czarnymi chmurami, było ciężkie. Nagle na mój nos skapnęła kropla wody, potem druga, trzecia... A po paru minutach lało już jak z cebra. Byłam przemoczona co do jednego włoska. Otrzepałam się. Spojrzałam na ciemne niebo. Nagle coś czarnego, wysoko przelatywało wysoko na niebie. Usłyszałam huk, a po chwili ujrzałam błysk. Nagle, ów wielkie coś zaczęło spadać... Prosto na mnie! Popędziłam w stronę lasu, jak najszybciej umiałam, żeby nie zetknąć się z dziwnym czymś. Po paru minutach przestałam biec, bo już mnie mięśnie porządnie rozbolały. Nagle, tuż za sobą usłyszałam jakiś huk. Ziemia pod moimi łapami zatrzęsła się. Poczułam silny wiatr. Deszcz nadal ciął niemiłosiernie. Odwruciłam się na pięcie, aby zobaczyć, co mogło spaść z tak wielkim łoskotem. Ujrzałam wielkie czarne cielsko, pokryte przedartą korą, ciągnące się w nieskończoną odchłań. Poczułam ucisk w żołądku. Już chciałam uciekać. Gdy w pewnym miejscu kora zaczęła się poruszać. To chyba powieka potwora zaczęła się unosić. Już po chwili było całkowicie widać wielkie, pożółkłe oko, przscięte czarną źrenicą. Przełknęłam ślinę. Nagle całe ogromne cielsko zaczęło się poruszać, robić się coraz wyższe, już po chwili było w całej swej okazałości widać wężowe ciało. Po chwili postać rozpostarła gigantyczne szare, poszarpane skrzydła.
-Kto zakłucił mój lot?!- odezwała się nizkim tonem. Po chwili spojrzała w dół i ujrzała mnie. Schyliła głowę na wysokość moich oczu.
-Witaj, piękna.- syknęła jadowicie. Wyprostowała głowę, zamachnęła się łapą i już miała mnie przymiażdżyćbdo ziemi, gdy w ostatniej chwili uskoczyłam na bok. Serce waliło w moją pierś, jak szalone.
-Nie uciekaj, robaczku... I tak zaraz cię zabiję. Ty nawet nie masz co próbować, do tego jest potrzebny ogień, a jak zauważyłaś, pada deszcz...
Znów udeżyła łapą w ziemię, a ja znowu uskoczyłam z tródem w bok.
-To się zaczyna, kochanie, robić nudne!- udeżyła łapą tak szybko i z tak wielką siłą, że ledwo uszłam z życiem, lecz rozcięła moje ramię. Schowałam się prędko za najbliższym drzewem i zaczęłam gorączkowo myśleć. Nie chcę nikogo zabijać! Nagle ujrzałam coś błyszczącego. Cz to... TAK! TO MIECZ! Podniosłam go z ziemi. Na nie wiele mi się zda... Hej! A gdyby tak wykożystać jej żywioł przeciwko niej?
-HEJ! TU JESTEM!- wyskoczyłam zza drzewa.
-Och, jak miło...
-A teraz słuchaj! - powiedziałam stanowczo.- Ty sobie polecisz, a ja nie zniszczę drzewa!
Oczy smoczycy zapłonęły nienawiścią. Warknęła głucho i wzleciała na niebo. Patrzyłam jeszcze przez dłuższą chwilię na niknący na choryzącie czarny punkcik. Co to była za przygoda! No. Formalności też trzebabyło załatwić. Poszłam opatrzyć swoją ranę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz