Spuściłem łeb, wbiłem ostre spojrzenie w podłoże. Chaki cierpliwie czekała na odpowiedź. Zapanowała niezręczna cisza, podniosłem wzrok na waderę, która uparcie grzebała łapą w ziemi. Uśmiechnąłem się pod nosem zawadiacko i wyprostowałem się.
- Jasne, ale nie myśl sobie, jeszcze nie raz cie pokonam. - mruknąłem piorunując samice wzrokiem.
- Uznajmy, iż tak będzie, ale nie uwierzę dopóki nie zobaczę. - odparła ze śmiechem.
Puściłem się biegiem przed siebie, kompanka pędziła za mną starając się nadążyć, ale nie zbyt jej to wychodziło, szybko się zdyszała. Przywołałem silny wiatr, który momentalnie poderwał mnie w górę. Skakałem z chmury na chmurę. Obłoki rozpadały się lub przybierały nietypowe kształty. Chakana śledziła moje poczynania przelotnym wzrokiem. Mocno się skupiłem, przywołałem niewielkie stadko rajskich ptaków, które zaczęły wykonywać w powietrzu wszelkie zjawiskowe akrobacje. Pokierowałem zwierzęta na ziemie. Uniosły one w przestworza przestraszoną Chaki, wymachiwała nerwowo łapami.
- Jest jednak coś czego się boisz, tego to bym się nie spodziewał. - wybuchnąłem śmiechem. - Masz już dość, na dół? - spytałem kiedy doszedłem do siebie.
<Chakana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz