Utkwiłem wzrok w krysztale.
- Emm... Długo to będzie trwało ? - spytałem zakłopotany
- Kryształ ?
- Tak
- Nie wiem. Jak jest słaby to na wieczność, a jak silny to...
Nagle na kamieniu pojawiły się rysy. Spojrzałem się na Lyris.
- Może lepiej zacznij uciekać - powiedziałem
- A co z tobą ?
- Ja dam radę. Nie chcę cię w to mieszać. Idź już - ponagliłem samicę
- Już mnie w to wmieszałeś... - powiedziała cicho
- No właśnie.
Kryształ pękł, a Octawian z wilkami spojrzał się na mnie. Nadal nie mogę w to uwierzyć. On... Próbował mnie zabić. Mój własny nauczyciel. Mam ochotę podejść do niego i dać mu w twarz, ale jednocześnie zaszyć się gdzieś daleko i w spokoju to przecierpieć. Nawet on się ode mnie odwrócił. Nie mam innego wyboru. Nie mogę jeszcze martwić Lyris.
Nakleiłem na twarz pewny siebie uśmiech i postanowiłem zagrać moją rolę.
- Octawian ? - spytałem drwiącym tonem - Czyżby wataha aż tak bardzo wyprała ci mózg ?
Bałem się. Bardzo się bałem, bo miał mnie na hita. Już kiedyś miałem okazję spotkać się z jego mocami. Wylądowałem u szamanki z dziesięcioma połamanym kośćmi i głębokimi ranami. Uważał, że jak będę z nim walczyć szybko się wzmocnię. Oczywiście później mnie przeprosił.
- Zan. Decyzja watahy jest ostateczna. Ja nie mogę nic zrobić. Uwierz, mi też nie jest łatwo - powiedział Octawian
- Nie wierzysz mi. Ty też uważasz, że to ja go zabiłem...
- Oczywiście, że nie ! Ty nie byłbyś w stanie go zabić!
- No dzięki ci bardzo...
- Heh. Posłuchaj. Samiec alfa to nie przelewki. Ma moc mojego poziomu.
Lyris stała i przysłuchiwała się. Sama chyba nie wiedziała co robić.
< Lyris ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz