wtorek, 8 kwietnia 2014

oD Samanthy


Od Samanty
Westchnęłam z rzalu. Martwe wilki spoczywały dosłownie wszędzie. Jedna mała łza spłynęła po moim białym, brudnym od krwi policzku. Tylko tyle zostało z mojej watahy... To co ujrzałam, dotknęło mnie do bólu. Rzeź. Inaczej zapamiętałam tereny mojej watahy. Kiedyś to miejsce tętniło życiem. Małe wesołe szczeniaki, biegające, bawiące się. Uśmiechnięte. Pokój po między moją, a sąsiednią watahą. A po środku tego zamieszania ja i mój brat. Dwa najwiękrze urwisy, pośród swoich przyjaciół. Nagle usłyszałam płacz i wrzaski o pomoc. Rzuciłam się pędem w tamtą stronę. Dość już krwi się przelało na terenach mojej wata... Zamarłam. Oto przede mną rozcierał się okropny widok. W małym szczeniaku, przygniecionym do ziemi przez jakiegoś basiora z sąsiedniej watahy, ujrzałam... Jakby moich rodziców w ostatnich chwilach konania. Chciałam pomuc biednej waderce ze łzami w oczach, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa i... Po chwili zobaczyłam jak basior morderca wpatruje się we mnie swoimi czarnymi oczyma, zdając się świdrować moją duszę. Chyba umiał czytać w myślach, bo po morderstwie małego, bezbronnego wilczka, puścił się pędem do ucieczki. Wiedział co czeka go z moich rąk...
<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz