- poradze sama ale by by było miło jakbyś mnie odporwadził- powiedziałam nieśmiało
- okey-ruszył
Ruszyłam za nim. Zastanawiałam sie jakim cudem on biega i ogólnie... Szkoda mi go było... Był taki miły... Na swój sposób. Pod jaksinią stanęliśmy w miejscu. Jego futro oświetlał księżyc.
- i własnie księżyc oświetal twoje futro-zasmiałam sie
- wiem- odparł Tajemniczo
- skąd?-spytałam
- bo czuje....-odparł
Uśmiechnałem się.
- Pa. Mam nadzieje że się jeszcze spotkamy-powiedizałam po czym zniknęłam w mroku jaskini
(Loony?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz